To miejsce to typowa mała, piękna wioska na wschodzie Polski, którą znam od dzieciństwa. Pogoda też dopisała!!
A jeśli już mowa o jabłkach.
Z przepisów Ani korzystam dosyć często, tym razem również zainspirowałam się jej pomysłami, ale część zrobiłam po swojemu. Odsyłam do oryginału!
SKŁADNIKI: (u mnie z połowy składników)
- pół szklanki mąki pszennej
- ok. 50 g serka naturalnego
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- 1-2 łyżki brązowego cukru
- szczypta soli
- 40 g miękkiego masła
- 2 duże jabłka
- powidła śliwkowe
- cynamon
Z mąki, serka, proszku, soli, masła i cukru zagnieść ciasto, uformować kulę i wstawić do lodówki na około 15 minut. W tym czasie obrać jabłka, przekroić na pół i wydrążyć gniazda nasienne. Kokilki do zapiekania wysmarować odrobiną masła. W środek wydrążonych jabłek włożyć po łyżce powideł. Jabłka ułożyć w kokilkach odciętą stroną do dołu, wierzch posypać cynamonem. Ciasto podzielić na porcje, rozwałkować i przykryć jabłka, dociskając do dna kokilek. Piec w temp. 180 st. C przez około 30 min, aż wierzch zrobi się brązowy.
Agnieszko, cudne widoki:)I cudne skarby, które otrzymałaś:). Kot w mleku rozczulający:). Ule, niebieski kolor ścian... i kokilki w kwiatki - ech wsi spokojna...
OdpowiedzUsuńO tak taki prezenty są najpiękniejsze :-)Fajne babeczki :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAgnieszko! Sama nie wiem od których pochwał zacząć... Przede wszystkim piękna ta Wasza Rodzinna wieś na Twoich zdjęciach! Cudownie połączyłaś klimatyczne wiejskie obrazy ze stylizacją jabłek w cieście! A te kokilki... Cudowne!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że "zapiekanka" smakowała :)
Pzdr Aniado
Ps. Dziadków i ich prezentów tylko można zazdrościć :)
Bardzo podobają mi się zdjęcia. Kot z mleczną miną najbardziej. I przepis również.
OdpowiedzUsuń;)
Fotorelacja zachwycająca, a te jabłuszka w tych ślicznych kokilkach muszą smakować wybornie!
OdpowiedzUsuńten kiciuś jest piękny, śliczne masz foremki na ciasto, skąd taki nabytek? ;>
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie miłe komentarze :) Bardzo się cieszę, ze zdjęcia się wam podobają! Kokilki to prezent od rodziców z Paryża, więc mam do nich duży sentyment :)
OdpowiedzUsuńAjaj, niemal królewski deserek. Skusiłaś mnie i chyba zrobię sobie coś podobnego w najbliższym czasie. :)
OdpowiedzUsuńLove it!
OdpowiedzUsuń