siła smaku

Download more awesome themes for your blogger platform #Sila smaku Follow us @ Google+ and get weekly updates of new templates we release regularly


---



Pogoda na zewnątrz sprzyja jedynie do tego, żeby schować głowę pod koc i wystawić dopiero w okolicach kwietnia. Jesienną chandrę staram się zwalczyć domową czekoladą - słodką od miodu i bardzo orzechową. I na szczęście zdecydowanie zdrowszą od mlecznych czekolad z dodatkami, kupowanych w sklepie. Pamiętajcie tylko, żeby gorzką do jej zrobienia wybrać tę najlepszą, z dużą zawartością kakao. Z dodatków wybierzcie te które najbardziej Wam smakują, ulubione orzechy i bakalie. Mam nadzieję, że teraz okres jesienno - zimowy, będzie dla Was chociaż trochę łaskawszy :)



SKŁADNIKI:
  • tabliczka gorzkiej czekolady (o dużej zawartości kakao) 100 g
  • 3 łyżki płynnego miodu
  • 3 czubate łyżki masła orzechowego (może być domowe - tu)
  • ok. pół szklanki orzechów nerkowca
  • ok. pół szklanki pestek słonecznika
  • 2 łyżki płatków migdałowych
Do garnka przełożyć masło orzechowe, dodać miód i podgrzewać razem do rozpuszczenia i połączenia, mieszając. Następnie dodać posiekaną czekoladę i podgrzewać do rozpuszczenia, energicznie mieszając. Garnek zdjąć z palnika, dodać orzechy i dokładnie wymieszać. Foremkę o wymiarach 20 x 25 cm wyłożyć papierem do pieczenia, wylać masę i odstawić do przestudzenia. Przestudzoną masę wstawić do lodówki na min. 3 godziny. Kiedy masa stężeje, wyjąć na 5 minut przed krojeniem z lodówki. 
Smacznego!





---


Żeby przeprowadzić kolejne warsztaty, musieliśmy pokonać naprawdę daleką drogę, pełną przygód i niespodziewanych zwrotów! W pewnym momencie pomyślałam, że to się nie dzieje, ale szczęśliwie udało nam się w końcu dojechać (i wrócić!). 
Na miejscu przywitała nas fantastycznie wyposażona i piękna szkoła, położona na ogromnym kampusie. To niesamowite ile można zyskać ciężką pracą i wytrwałością! Wyrozumiali i zaangażowani nauczyciele, kreują postawę z której biorą przykład dzieciaki! Każde chciało nam pomóc i nikt nie czekał na gotowe. 


Przez cały wykład młodzież z uwagą słuchała Kasi i chętnie odpowiadała na wszystkie pytania, chociaż nie zawsze poprawnie. Jeszcze bardziej zaangażowali się we wspólne gotowanie, podział obowiązków i przygotowywanie posiłku. Próbowali wszystkiego co nowe, odkrywali zupełnie nieznane smaki i chociaż nie wszystko od razu im smakowało, robili to z wielką radością! 

 

Przygotowaliśmy z nimi te same danie co w poprzedniej szkole: dwa rodzaje hummusu z dodatkiem świeżych i marynowanych warzyw, sałatkę z pomidorów, soczewicy i sera, zupę z dyni i gruszki oraz jaglany budyń ze śliwkami i malinami, ale każde danie okazało się różnić w smaku, a młodzież miała inne pomysły na ich podanie. 

 


Wdzięczność młodych ludzi za nasze zaangażowanie daje niesamowitą moc i utwierdza w przekonaniu, że jest to szalenie potrzebne. Jestem ogromnie wdzięczna, że mogłam wziąć udział w kampanii i że są jeszcze ludzie, którym naprawdę zależy na pokazaniu młodym ludziom, że można inaczej, że polskie warzywa i owoce są przepyszne, można je podać na milion sposobów, a przy tym dają niesamowite korzyści zdrowotne! Jestem przekonana, że młodzież spotkana w Gimnazjum w Brusach skorzysta ze wszystkiego co im pozostawiliśmy. Za nich też będę trzymać kciuki!


 




Działania sfinansowane ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw. Organizatorem kampanii jest Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych.
Więcej informacji na stronie internetowej kampanii oraz na profilu na Facebooku:







---

Jeśli na bieżąco śledzicie bloga lub facebook siłysmaku (o tu), wiecie, że ostatnio miałam przyjemność uczestniczyć razem z Fundacją Szkoła na Widelcu w warsztatach kulinarnych, organizowanych w ramach kampanii "Pora na pomidora". Przyznam szczerze, że miałam naprawdę ogromną tremę. Prowadziłam już co prawda warsztaty dla dzieciaków, na co dzień też się tym zajmuję, ale praca z wymagającą młodzieżą przerażała mnie maksymalnie. Nie było mowy o pomyłce czy wpadce, bo młodzi ludzie na pewno zaraz to wytkną.


Moje pierwsze warsztaty odbyły się w jednym z warszawskich gimnazjów na Mokotowie. Każde warsztaty podzielone są na część teoretyczną, opartą na prezentacji i rozmowie z młodzieżą oraz wspólnym gotowaniu. Wykład dla młodzieży poprowadziła Dietetyczka Fundacji Szkoła na Widelcu - Katarzyna Pieczyńska. Okazało się, że młodzież niewiele wie o polskich warzywach i owocach, a większości nawet nie jadła. Kiedy Kasia pokazała im seler naciowy, nikt z całej grupy nie potrafił go nazwać! Szczerze? Byłam załamana! To nie są już małe dzieci, tylko prawie dorośli ludzie, którzy nie zwracają uwagi na to co jedzą, jak i skąd to jedzenie pochodzi. Część z nich nie była nawet zainteresowana wykładem.



Trochę lepiej było z gotowaniem! Chociaż na początku młodzież nie była zachwycona menu, które dla nich przygotowaliśmy, szybko założyła fartuchy i zabrała się do pracy. W miarę upływającego czasu, co raz bardziej angażowali się w przydzieloną im pracę i chętniej wykonywali poszczególne zadania. Nie powiem, ulżyło mi ;) 



Przygotowaliśmy razem pyszną zupę krem z dyni i gruszki, hummus z czerwonymi burakami oraz pesto pietruszkowym i świeżymi warzywami, sałatkę z soczewicy i pomidorów oraz budyń jaglany z duszonymi śliwkami i musem malinowym. Chociaż młodzież nie do wszystkich smaków była przekonana, to sukcesem jest, że w ogóle odważyli się spróbować! Znalazło się również kilka takich osób, które pomimo tego, że pierwszy raz próbowały pewnych dań, były nimi zachwycone i obiecały, że powtórzą to w domu! To dla mnie naprawdę duży sukces!



Okazało się, że młodzież z dużego miasta, gdzie wszystkie warzywa i owoce dostępne są codziennie na wyciągnięcie ręki, tak naprawdę nie do końca ma o nich pojęcie! Na pytanie ile osób ma dziś ze sobą w szkole jakiś owoc, rękę podniosły może dwie, chociaż wszyscy deklarowali, że je lubią. Dlatego tym bardziej uważam, że takie kampanie są szalenie potrzebne! Pokazywanie młodzieży, że są inne drogi niż odgrzewana pizza, że warzywa i owoce dają mnóstwo możliwości, można je pysznie przygotować i pięknie podać, naprawdę przynosi rezultaty. Głęboko wierzę, że dzięki temu zaczną chociaż w małym stopniu zwracać uwagę na to co jedzą i w jaki sposób. A może opowiedzą o tym młodszemu rodzeństwu, rodzicom i znajomym? Trzymam za nich mocno kciuki! 


Działania sfinansowane ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw. Organizatorem kampanii jest Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych.
Więcej informacji na stronie internetowej kampanii oraz na profilu na Facebooku:

www.poranapomidora.com

www.facebook.com/PoranaPomidora




---

Zastanawialiście się kiedyś ile tak naprawdę warzyw i owoców dziennie powinniśmy jeść? Jeśli poszukacie informacji na ten temat, znajdziecie mnóstwo porad i sugestii, rysunków piramidy żywieniowej, z których tak naprawdę dla mnie nic nie wynika. Bo co to znaczy 4 czy 5 porcji? Czy jedna porcja to jeden pomidor? A może po prostu to tylko jeden czy dwa plastry? Młodzież z gimnazjów, które odwiedzamy z kampanią "Pora na pomidora", też ma z tym nie lada problem...



Każdego dnia powinniśmy jeść minimum 5 PORCJI dziennie.
Oznacza to, że w ciągu dnia powinniśmy jeść np.:

1. jednego pomidora
2. jedną dużą paprykę
3. jedna duża szklanka warzyw liściastych - np. szpinaku czy sałaty
4. jedno jabłko
5. 1/2 szklanki winogron lub jagód



Wydaje się naprawdę niewiele: owoce możecie zjeść na śniadanie w owsiance lub z jogurtem i granolą, na drugie śniadanie pełnoziarnistą bułkę z twarożkiem i pomidorem, do obiadu sałatę z papryką albo szpinak, a w ramach przekąski jabłko. Okazało się jednak, że mnóstwo osób ma z tym ogromny problem i podsumowując swoje menu, nie może wymienić 5 porcji warzyw i owoców. Liczę jednak na to, że im więcej będzie się o tym mówić, tym więcej osób będzie zwracać na to uwagę.

Dlatego jutro z kolejnymi warsztatami ruszamy do Gimnazjum w Brusach. Będziemy razem z młodzieżą przygotowywać pyszne dania, oparte na polskich warzywach i owocach. Nie mogę się doczekać, bo takie warsztaty dają mega moc! Mam nadzieję, że przekonamy ich do jedzenia warzyw i owoców.
Trzymajcie za mnie kciuki :)

 


Działania sfinansowane ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw. Organizatorem kampanii jest Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych.

Więcej informacji na stronie internetowej kampanii oraz na profilu na Facebooku:

www.poranapomidora.com

www.facebook.com/PoranaPomidora



---


Za każdym razem, kiedy znajduję już prawie czarne banany, zawsze wiem co z nich zrobić! Idealnie nadają się na krem czekoladowy (link), chlebek owsiany z żurawiną (link), bananowe babeczki z kawałkami czekolady (jak te), mus czekoladowy z bananami (tutaj), chlebki bananowe (tutaj i tutaj), no i moje ukochane ciasto czekoladowe (z tego przepisu). Do repertuaru bananowych wypieków dołączyłam ostatnio babeczki czekoladowe z bananami, które nie wymagają miksera i możecie je w wolnej (krótkiej) chwili zamieszać w misce. Idealnie czekoladowe, odpowiednio wilgotne i bardzo szybkie! Mam nadzieję, że od dziś żaden banan nie wyląduje w koszu :)
ps. Często w sklepach takie już czarne banany możecie kupić dosłownie za grosze! Nie omijajcie ich szerokich łukiem, bo naprawdę mogą się przydać!



SKŁADNIKI:
(na 12 babeczek)
  • 2 dojrzałe banany
  • 3/4 szklanki oleju rzepakowego
  • 1/2 szklanki brązowego cukru
  • 1 i 1/4 szklanki mąki pszennej
  • 3 łyżki kakao
  • 2 jajka
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • szczypta soli
Banany obrać, przełożyć do miski i rozgnieść widelcem. Dodać olej, jajka i cukier i wszystko razem wymieszać. W drugiej misce wymieszać mąkę z kakao, szczyptą soli i sodą i wymieszać do połączenia. Mąkę z dodatkami przesypać do bananów z olejem i cukrem i dokładnie wymieszać do połączenia wszystkich składników. Formę do muffinów wyłożyć papilotkami i rozdzielić ciasto - wychodzi 12 babeczek. Piec w piekarniku nagrzanym do 190 st. C przez ok. 20 minut. Przed podaniem przestudzić.
Smacznego!  





---




Kiedy prawie dziesięć lat temu wyprowadzałam się od rodziców, niewiele wiedziałam o gotowaniu. Przez pierwszy rok w moim głównym menu mogliście znaleźć biały ser z rzodkiewką i szczypiorem, (o zgrozo!) parówki, z warzyw jadłam przede wszystkim ogórki kiszone. Na studiach często jadaliśmy poza domem, najczęściej coś na szybko i raczej niezdrowo. Nigdy nie miałam problemów z otyłością, chociaż oglądając moje zdjęcia z dzieciństwa, stwierdzam, że żadna babcia nie powstydziłaby się takiej wnuczki :P W rodzinnym domu jadaliśmy bardzo normalnie, mama często gotowała zupy i wiecznie robiła surówkę z kapusty pekińskiej. W szkole raczej nie rozmawialiśmy o zdrowym odżywianiu, nikt nie przywiązywał wagi do lokalnych, zdrowych produktów. Wiedziałam, że to co przywieziemy od babci jest zdrowsze, ale na tym tyle.




Na szczęście przez lata wiele się u mnie zmieniło :) Może to przez ludzi, których spotykam na co dzień, a może przez miejsce gdzie pracuję, albo po prostu większą świadomość tego co jem. Nadal jednak uważam, że to bardzo słabe, kiedy młodzi ludzie w szkole uczą się wszystkiego, omijając bardzo istotne aspekty życia. 



Dlatego tym chętniej angażuję się w akcje, takie jak ta - "Pora na pomidora - czyli jak tu nie kochać polskich warzyw i owoców", które uczą młodych ludzi dobrych nawyków żywieniowych, pokazują jak ważne są lokalne produkty i przede wszystkim dają wskazówki jak polskie warzywa i owoce wprowadzać do codziennej diety! W ramach akcji w kilku miejscach w Polsce organizowane będą warsztaty kulinarne dla uczniów, podczas których uczniowie przygotują smaczne dania tylko z polskich warzyw i owoców!



Ze strony www.poranapomidora.com możecie pobrać przykładowe jadłospisy dla dzieciaków w różnym wieku (o tutaj) albo przepisy, jeśli zabraknie Wam inspiracji - tutaj. A z warsztatów możecie spodziewać się relacji - zamierzam być na dwóch w różnych częściach Polski :) Już nie mogę się doczekać! 



Działania sfinansowane ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw. Organizatorem kampanii jest Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych.
Więcej informacji na stronie internetowej kampanii oraz na profilu na Facebooku:

www.poranapomidora.com

www.facebook.com/PoranaPomidora

---




Gwarantuję Wam, że nikt nie będzie kręcił nosem na kaszę jaglaną w ich składzie, bo jest kompletnie niewyczuwalna. Za to kule są pyszne, zdrowe i idealnie nadają się do zabrania do pracy i szkoły. Możecie je zapakować w śniadaniówki i zjeść na drugie śniadanie lub lunch z kubkiem kawy czy herbaty. Oprócz tego są bardzo szybkie w przygotowaniu, no i mają jeszcze jedną zaletę ;) Możecie je przygotować, kiedy po obiedzie zostanie Wam kasza ;) Założę się, że wielu z Was nie pomyślało, żeby resztki z obiadu zamienić na zdrowy deser ;)



SKŁADNIKI:

  • ok. pół szklanki kaszy jaglanej / ok. 1 szklanki ugotowanej
  • 2 łyżki kakao
  • 2 łyżki wiórków kokosowych
  • 1 łyżka suszonej żurawiny
  • 3 łyżki cukru pudru (lub ksylitolu)
Kaszę wsypać na sito i kilkakrotnie przelać na zmianę zimną i gorącą wodą, aby pozbyć się goryczki. Następnie ugotować według przepisu na opakowaniu i odstawić do przestudzenia. Jeszcze ciepłą kaszę przełożyć do robota, dodać cukier i kakao oraz wiórki i rozdrobnioną żurawinę. Wszystko razem dokładnie zmiksować. Z masy formować kulki wielkości orzecha włoskiego i wstawić do schłodzenia do lodówki. 
Smacznego!



---

Kiedy sezon na cukinie w pełni, przygotowuję je bardzo często (po przygodzie, którą opisałam na fb, sprawdzając dokładniej wszystkie dodane jajka), na szczęście teraz możecie z niej korzystać cały rok! Placki są pyszne i bardzo proste do wykonania. Zamiast fety możecie użyć mnóstwa innych dodatków: usmażony boczek, gotowane buraki lub marchewki czy pietruszki (które np. zostaną Wam z gotowania rosołu), a także świeże zioła (bazylię, natkę, koperek czy szczypiorek). Zamiast fety możecie do nich dołożyć kozi ser, parmezan lub cheddar. Każde połączenie na pewno Was zachwyci! Przepis na podstawie tego - klik. 

SKŁADNIKI:

  • 1 średnia cukinia
  • 2 jajka
  • 1 i 1/4 szklanki mąki
  • ok. 80 g sera typu feta
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżka jogurtu naturalnego
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 ząbki czosnku
  • pół pęczka koperku (posiekanego)
  • olej lub oliwa - do smażenia 
Cukinie zetrzeć na tarce o dużych oczkach, przełożyć do miski i zasypać solą. Odstawić na 10 minut, następnie cukinie odsączyć na sicie z nadmiaru soku. Do cukinie dodać pozostałe składniki i wszystko dokładnie wymieszać, aż do połączenia składników. Na rozgrzaną patelnię wlać olej i smażyć placki partiami na złoty kolor z obu stron. Gotowe placki odsączać na ręczniku papierowym i podawać (najlepiej z dodatkiem jogurtu naturalnego z sokiem z cytryny i świeżym koperkiem).
Smacznego!



---

Postanowiłam osłodzić Wam trochę rozłąkę i pierwsze przepisy, które pojawią się po przerwie wybrać słodkie. Dziś mam dla Was pyszne, włoskie ciasto - Torta con ricotta. Idealne, jeśli będziecie mieli ochotę odpocząć przez chwilę od owocowych wypieków :)
Ciasto nie wygląda bardzo ciekawie, ale wierzcie mi, że jego smak Was zaskoczy. Proste i szybkie, w sam raz do przygotowania w letnie popołudnie! No i może dla kogoś będzie stanowić pyszne wspomnienie o wakacjach :) ?



SKŁADNIKI:
(źródło)

  • 200 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 250 g sera ricotta
  • pół kostki masła (100 g) - rozpuszczonego i ostudzonego
  • 4 jajka
  • 100 g cukru pudru
  • 1 laska wanilii
  • 2 łyżki likieru cytrynowego (limoncello) 
  • 1 łyżka skórki otartej z cytryny
  • sól

Mąkę przesiać do miski, dodać proszek do pieczenia i wymieszać. Jajka wbić do miski, dodać cukier puder, szczyptę soli i ziarenka z laski wanilii. Całość ubić mikserem na jasną i puszystą masę. 1/3 masy jajecznej odłożyć i ubić ją z ricottą i 2 łyżeczkami mąki. Do reszty masy wsypać mąkę z dodatkami, dodać skórkę z cytryny, rozpuszczone masło i likier i dokładnie wymieszać. 

Dno tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia i całość wysmarować masłem. Ciasto wyłożyć i rozprowadzić równomiernie, na wierzch wyłożyć masę z ricottą i wyrównać. 
Piec w piekarniku nagrzanym do 170 st.C przez ok. 45 minut, do tzw. suchego patyczka.

Gotowe ciasto przestudzić i podawać. Do ciasta możecie przygotować owocowy sos lub posypać je cukrem pudrem.
Smacznego!




Drukuj

Wydrukuj Przepis

Obserwatorzy