Na zakończenie bardzo długiego weekendu majowego, proponuję szaszłyki. Co prawda ostatniego dnia (przynajmniej u mnie) pogoda nie sprzyja, ale zawsze możecie przygotować je w piekarniku. Ja swój nastawiłam na funkcję grill i obyło się bez rozpalania całego grilla, a i tak było pysznie :) Takie szaszłyki są bardzo lekkie, soczyste i naprawdę bardzo smaczne! Przygotowuje się je naprawdę szybko, o ile wcześniej nie zapomnicie kupić patyczków ;) Mięsa nie trzeba wcześniej przygotowywać, wystarczy przyprawa do grilla na skończone szaszłyki, ale ja swoje zamarynowałam w soli, pieprzu, soku z cytryny (nadaje idealną kruchość i soczystość) i mieszance ziół do indyka. Jak widzicie pieczarki wybrałam najmniejsze jakie były w sklepie ;) Dzięki temu pięknie się prezentowały na upieczonych szaszłykach.
Przy okazji nazwa 'szaszłyk' jest dla mnie naprawdę bardzo dziwna. Dla ciekawskich pochodzi z języka rosyjskiego, a szaszłyki są tradycyjnie spożywane prawie w całej Azji.
SKŁADNIKI: (na 10 szaszłyków)
- ok. 40 dag filetu z indyka (może być wcześniej zamarynowany, jak pisałam wyżej)
- 35-40 dag małych pieczarek (najlepiej wybrać jak najmniejsze)
- 1 duża, czerwona papryka
- 1 średnia cebula
- mieszanka przypraw do grilla (ewentualnie sól i pieprz)
Mięso pokroić w większą kostkę (należy pamiętać, że po upieczeniu wszystko się skurczy ;)). Pieczarki obrać (niekoniecznie), paprykę i cebulę pokroić w większą kostkę (cebulę przekroiłam na cztery, a następnie rozdzieliłam każdą warstwę osobno, dzięki czemu nie było problemów z jej nabijaniem na patyczki). Gotowe składniki nabijać na patyczki w wybranej kolejności, jednak najlepiej zacząć i skończyć na kawałku mięsa). Gotowe szaszłyki (wyszło mi 10 z czego jeden wegetariański ;)) posypać przyprawą do grilla i ewentualnie solą i pieprzem. Ułożyć na aluminiowych tackach do grillowania lub ewentualnie na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piec na grillu lub w piekarniku rozgrzanym do 200 st. C. nastawionym na funkcję grillowania (jak u mnie) lub termoobieg przez około 15-20 minut, co jakiś czas obracając. W przypadku piekarnika bez termoobiegu, nastawionego na górę i dół, należy zwiększyć temperaturę do 220 st. C, przewracać szaszłyki częściej i pilnować, aby nie spaliły się od góry.
Smacznego!
no nic, teraz pozostało tylko czekać na dobrą pogodę (bo trochę się zepsuła...) i znowu zaczynamy grillowac? :)
OdpowiedzUsuńtakie szaszłyczki chodzą za mną już jakiś czas... ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie szaszłyki
OdpowiedzUsuńszaszłyki doskonałe:)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze nie przesadzajmy, że bardzo długi weekend, bo mógłby być dłuższy :-)
OdpowiedzUsuńPo drugie, dobre chude mięsko (koniecznie bez skóry) jest idealne ;-)
Po trzecie - skąd wiedziałaś, ze mam wszystko oprócz patyczków??
PS. A po czwarte (tak, tak wcale nie do trzech razy sztuka - mogłabyś wyjaśnić dokładniej skąd pochodzi słowo szaszłyk - no niektórzy czytają ;-))
Pyszna propozycja na obiadek :)
OdpowiedzUsuńkiedy pogoda nie sprzyja też robię je w piekarniku :) a takie z indykiem uwielbiam
OdpowiedzUsuńStaram się robić często, bo lubię i to bardzo :) Dodaję jeszcze kawałeczki surowego boczku, wtedy wszystkie składniki pięknie przechodzą jego zapachem :)
OdpowiedzUsuńPieczarki bardzo pasują do szaszłyków! Poproszę o prawidłowe oznaczenie wpisu, wówczas dodam go do akcji Grill 2012. Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńW niedzielę udało mi się zrobić dla 4 osób - każdy zachwalał, także podziękować za przepis :D
OdpowiedzUsuńjedyne co bym do tego dodała to może jakiś sos, bo jak dla mnie wyszły trochę za suche..:>